Dziś o słuchawkach będzie, a konkretnie o Koss Porta Pro.
Nie będzie to reklama, bo nikt do mnie z propozycją nie zadzwonił, a szkoda, bo bym sobie dorobił coś na boku, skoro artykuł będzie wychwalał ich zalety. Będzie raczej oświadczenie i polecenie dobrego produktu.
Do poszukiwań takich słuchawek zmusiły mnie upalne dni.
Na co dzień, w swoim małym domowym studyjku, używam od kilku lat fantastycznych AKG K271.
Mają one tylko jedną wadę i jedną zaletę.
Konstrukcja czaszy tych słuchawek jest zamknięta, co daje nam korzyści w postaci izolacji dźwięków z zewnątrz, natomiast wada ujawnia się dobitnie w gorące dni.
15 minut pracy w słuchawkach powoduje zalanie uszu własnym potem.
Na wykładach z lekarzem foniatrą dowiedziałem się, że ucho ludzkie ma naturalny mechanizm oczyszczania i nieszczególnie trzeba tam gmerać patyczkami co kilka dni, natomiast z pewnością nie można ich zatykać i blokować dostępu powietrza.
Słowem – używanie na dłuższą metę zamkniętych słuchawek lub kanałówek zakończy się stanem zapalnym ucha, co może doprowadzić w wyniku choroby i leczenia do ubytków słuchu, a jako realizator dźwięku muszę tego unikać jak ognia !
Robota jest do zrobienia, z nieba leje się żar, sąsiedzi nie lubią słuchać tego samego utworu odtwarzanego na głośnikach z mojego „studyjka” po 50 razy rozbieranego na czynniki pierwsze, potem 50 razy w sekcjach instrumentów, żeby ostatecznie odsłuchać ten utwór 50 razy w trakcie miksu i wygładzania brzmienia jakimś tam domowym masteringiem….. a że lubię pracować głównie późnym wieczorem i w nocy, sąsiedzi dali mi o tym znać (o tym później) 🙂
Zatem nadeszła pora poszukać czegoś odpowiadającego moim potrzebom – muszą to być lekkie i otwarte słuchawki, które pozwolą długimi godzinami dostarczać dźwięk wprost do moich uszu, bez duszenia ich w sosie własnym.
Dźwięk musi być najlepszy z możliwych, ponieważ w trakcie wgrywania partii i aranżowania utworu barwy instrumentów wpływają zasadniczo na późniejszy miks, zatem słuchawki muszą bardzo wiernie odtwarzać materiał, aby już na pierwszym etapie pracy wiedzieć dokąd zmierza utwór i jak będzie wyglądał w trakcie miksowania, zamiast potem walczyć z czymś, czego się nie słyszało.
Słuchawki będą mi potrzebne jedynie do grania muzyki, nagrywania partii i edycji utworu. Nigdy nie potrafiłem robić miksów i mastera w słuchawkach, wiem, że są tacy agenci i przyjmuję do wiadomości, że tak można. Jednak dla mnie nic z tego co zrobiłem na słuchawkach nie zgadzało się potem na monitorach, więc dałem sobie spokój.
Szukajcie, a znajdziecie, a jeszcze lepiej przypomnijcie sobie, czego używają Wasi znajomi i bardziej doświadczeni koledzy.
Kiedyś widziałem takie niepozorne słuchaweczki na uszach jednego muzyka. Pomyślałem sobie, że miał w domu takie z Walkmana Sony, jak to kiedyś w latach 80-tych słuchało się McHammer’a i wziął na sztukę. Skoro używa ich zawodowy muzyk, to przecież nie może być lipy i pewnie jest coś o czym nie wiem…..i tak dowiedziałem się kilka dobrych lat temu o „Koss Porta Pro”.
Przejrzałem kilka opinii z ostatnich miesięcy, popytałem znajomych i wszyscy zachwalali, więc kupiłem.
Zaskoczenie 1
Za 130 złotych polskich otrzymujemy bardzo lekkie słuchawki, delikatnie przylegające do głowy. Jakość dźwięku moim zdaniem konkuruje z AKG K271, które kosztowały kilka stówek więcej.
Jedyne co trochę mnie drażni to zbyt duża ilość basu. Chociaż oczywiście reprodukcja najniższych rejestrów jest wzorowa, nie brakuje dynamiki, ale ilość tych niskich częstotliwości jest dla mnie nieco męcząca. Nie jest to wada słuchawek, tylko moje własne przyzwyczajenie tonalne. W domu nie używam subwoofera, w AKG basu jest bardzo mało, raczej są to odpowiedniki monitorów Yamaha NS10, więc mój mózg przyzwyczaił się przez ostatnie 10 lat do innej charakterystyki brzmieniowej. Na koncertach live bas trochę inaczej promieniuje w człowieka, bardziej go przeszywa, niż punktowo uderza w nasze bębenki.
Kwestia przyzwyczajenia się do nich i tyle w temacie.
Na pewno wiele osób, które uwielbia łojenie z subów we wszystkich produkcjach muzycznych i grach PC będzie wniebowzięte.
Zaskoczenie 2
Za tę cenę można wyprodukować przetwornik o baaaaaaardzo dobrych parametrach…
W wielu słuchawkach po uzyskaniu równowagi brzmieniowej pozostaje dalej problem z jakością reprodukcji detali dźwięku. O ile świetnie słychać sam instrument, o tyle ciężko jest takiemu przetwornikowi odwzorować przestrzeń nagrania (na przykład pogłos użyty na werblu albo akustykę sali koncertowej, w której nagrywała orkiestra symfoniczna). Wtedy słuchawki nadają się świetnie do gier, słuchania umca-umca albo death metalu, ale z jazzem czy symfoniczną nie poradzisz.
Natomiast każdy kto zajmuje się zawodowo szeroko pojętą muzyką (instrumentaliści, realizatorzy, audiofile) wymagają jednak od urządzenia reprodukcji dźwięku najwyższej próby.
Można by rzecz – skoro dużo wymagasz, to zapłać dużo kasy…..no ale sęk w tym, że nie trzeba wydawać worka pieniędzy, bo można kupić Koss Porta Pro za 130 zł 🙂
Od kilku godzin mam je na uszach i słucham różnych gatunków muzyki – dużo klasyki i filmówki, ale przemknął również Mark Tremonti (gitarzysta z Alter Bridge) z solowa płytą, Slash, Kamelot czyli raczej mocno niegrzeczne dźwięki.
Czasza słuchawki pokryta jest przyjemną gąbeczką, słuchawki nie cisną w głowę, ładnie się ustawiają pod czaszkę głowy, może trochę skronie i płatki uszu odczuwają, że coś na nich leży, ale nie jest to uporczywe odczucie, chyba że jesteś hipochondrykiem, to świat Ci się zawali i skończysz na leczeniu psychiatrycznym.
Ciągle męczę się z tym basem, ale już znalazłem na niego sposób – wystarczy lekko zsunąć z uszu kapsuły i podciągnąć głośność. Kiedy słuchawki nie naparzają prosto w bębenki, wtedy dudnienie traci swoją energię. Przy większej głośności wychodzą do przodu pasma środkowe i górne….no i dzięki temu sztucznie balansuję sobie przenoszenie dźwięku….przynajmniej do czasu, aż moja głowa wreszcie przyzwyczai się do takiej ilości niskich częstotliwości.
Teraz może troszkę o samym sensie korzystania z tych słuchawek, skoro to blog o realizacji dźwięku live.
Kupiłem słuchawki jako alternatywę dla AKG, miały być lekkie, wygodne, tanie i możliwie najlepiej odwzorowujące dźwięk.
Do zakupu zmusiły mnie upalne letnie dnie i noce, w trakcie których nieznośne było pracowanie w AKG z zamkniętym przetwornikiem, a odtwarzanie muzyki o godzinie 1 w nocy z głośników ściągnęło wizytę policji w moim domu.
Chciałem poczęstować ich kawą, ale zadowolili się jedynie moim dowodem osobistym.
Nadmienię tylko, że muzyka grała bardzo cicho, bo nie jestem idiotą, żeby po 22 zmuszać cały blok do wysłuchiwania moich wypocin muzycznych. Sąsiadów zdecydowanie wkurzyło wałkowanie przez 6 godzin tego samego utworu w kółko po 100 razy.
Nerwowo nie wytrzymali i zadzwonili po pomoc.
Zademonstrowałem panom policjantom ustawienie głośności i nie mieli żadnych wskazań poza komentarzem, że ” w nocy niesie się bardziej niż w dzień, widocznie komuś to przeszkadza, spisać Pana musimy, ale nie mamy nawet za co pouczyć.”
W komplecie otrzymałem wszystko, czego oczekiwałem i jestem mile zaskoczony współczynnikiem jakość/cena.
Ponieważ słuchawki są otwarte, idealnie pozwalają kanałom usznym oddychać, dźwięk jest bogaty, przestrzenny, detaliczny.
Dla mnie są idealne.
Słuchawki nie sprawdzą się w roli kontrolnego odsłuchu dla realizatora live.
Otwarta obudowa powoduje, że aby cokolwiek w trakcie koncertu usłyszeć, trzeba zakatować uszy poziomem głośności.
Nie polecam próbowania takich akcji, bo po kilku miesiącach nabawicie się ubytków słuchu….SERIO !!!
Do studia spoko, bardzo wygodne i świetny dźwięk, ale kontrolować kanały w trakcie koncertu – „to se ne da” jak powiadają obywatele Czech.
Na ulicy jazzu akustycznego nie posłuchasz, ale za to usłyszysz nadjeżdżający samochód, co może uratować Ci życie 🙂 Dodatkowo w tramwaju czy autobusie dasz ludziom posłuchać swojej muzy za free, pamiętaj tylko o zapłaceniu ZAiKS-u 🙂
Mogę natomiast polecić je muzykom grającym na scenie, którym nie przeszkadzają aspekty wizualne, czyli wszystkim muzykom „drugoplanowym”, że tak się wyrażę.
Trudno mi wyobrazić sobie wokalistkę śpiewającą w Opolu piosenkę z założonymi Koss-ami, ale kompletnie nie widzę problemu, żeby używał ich jej gitarzysta czy perkusista czy choćby kwartet smyczkowy towarzyszący tej pani.
W trakcie pracy zawodowej wysłuchałem sporo jęków i żali na temat IEM-ów (bezprzewodowy odsłuch douszny), głównie od najlepszych muzyków w Polsce, więc problem istnieje, a nie jest to tylko „przeszkadzający rąbek u spódnicy”.
Najczęściej w firmach nagłośnieniowych wykorzystuje się systemy Sennheiser G3 oraz Shure PSM. W kompletach ze sklepu dostajemy nadajnik z odbiornikiem oraz słuchawki kanałowe. Słuchawki takie wciska się głęboko, zatykając tym samym całkowicie ucho i blokując docieranie dźwięków z zewnątrz……
Super sprawa można by stwierdzić, czego bardziej muzykowi czy wokaliście potrzeba niż odciąć się od tego całego tumultu dźwiękowego, który powstaje przez chaos dźwięków wyprodukowanych przez nagłośnienie, subbasy i dźwięki odbite od ścian i powracające opóźnione na scenę ???
Noooooo…….tak, ale nie 🙂
Tak, bo otrzymujemy izolację i idealny odsłuch prosto w bębenki, tu pełna zgodna.
Ale ta izolacja powoduje takie dziwne uczucie, jakby zamknięcia się w windzie z zespołem rockowym…..trudno to opisać, ale ogólnie wrażenie „klaustrofobicznego dźwięku” chyba najlepiej odda tę atmosferę. Troszkę pomagają delikatne pogłosy nałożone na wokal albo wręcz na cały tor odsłuchu, ale ciągle jest sterylnie jak w puszce.
Drugim problemem jest ciśnienie, które wytwarza się w aparacie ucho-zatoki-gardło.
Wokalista, perkusista czy gitarzysta nie mają z tym problemu, po prostu swobodnie sobie oddychają.
Jednak instrumenty dęte mają już poważny problem, bo ich aparat dźwiękowy zaczyna się właśnie w układzie uszy-zatoki-gardło, a tylko kończy się na ustach i metalowej rurze.
Najwięcej problemów z IEM-ami, a właściwie jedyne uwagi jakie zgłaszali wykonawcy, to właśnie problemy z słuchawkami dokanałowymi u dęciaków. Praktycznie niemożliwe było dla nich granie z zatkanymi uszami. Wyciągnięcie jednej słuchawki zmuszało do podniesienia głośności, czyli szybsze nabywanie ubytków słuchu, dźwięk „ciągnął głowę” w stronę słuchawki, a ostatecznie i tak muzyk ani dobrze się nie słyszał, ani wygodniej mu się nie grało, a był zmuszony do tego z powodu zakazu używania monitorów podłogowych na sztukach telewizyjnych.
Część z bardziej ogranych z „uszami” muzyków zakupiła swoje własne słuchawki dokanałowe z otwartym przetwornikiem, a część musiała ciągle narzekać…..do momentu, aż nie kupili sobie Koss-ów. 🙂
Otwarty przetwornik i dęciaki są szczęśliwe…tylko muszą sobie je kupić sami, bo firmy nagłośnieniowe nie są od spełniania życzeń, tylko stosowania uniwersalnych rozwiązań, które odpowiadają większości muzyków.
Słuchaweczki są małe i lekkie, do plecaka czy damskiej torebki wejdą bez problemu. Jeżeli uszkodzą się w trakcie transportu, to serce nie boli tak bardzo, jak w przypadku kiedy trzeba odkupić wypasione bajery, zenki czy inne szurasy za jedyne 1000 zł.
Podsumowanie.
Studio – TAK
Muzycy na scenie – TAK, jeżeli reżyser TV/DVD nie rzuca się o stado kłapouchych na scenie 🙂
Muzycy w domu – TAK, słuchanie muzyki i gmeranie w loopach-super sprawa
Gracz PC – TAK, będzie wniebowzięty od ilości basu przy eksplozji czołgu
Audiofil – TAK, zależnie od stopnia zaawansowania tej choroby 🙂
Realizator koncertowy – NIE, szkoda kasy, potrzebujesz zamkniętych słuchawek
Kossy są super. Wyeksploatowałem Sporta Pro, a jak znajdę chwilę idę do sklepu po Porta Pro, ale… głównie na rower.
W skali absolutnej istnieje wiele lepszych konstrukcji otwartych, no ale nie w tej cenie!
A przy okazji polecam coś, co trzeba usłyszeć, żeby uwierzyć – nieprawdopodobnie fajne słuchawki otwarte poniżej 200zł – Takstar HI2050. Wygodne, otwarte i bardzo ładnie grające. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że do studia nawet lepsze od Kossów (choć bezpośrednio nie porównywałem).