Otrzymałem ciekawe pytanie i postanowiłem z wyjaśnień stworzyć nowy wpis.
Niech będzie, że to takie Q&A, modne ostatnio.
Jak chcecie więcej, zadawajcie pytania w komentarzach poniżej 🙂
„Cześć.
Od kilku dni wertuję fora internetowe w poszukiwaniu osoby, która pomogła by mi zrozumieć pewną kwestię.
I trafiłam tutaj.
Jestem…wokalistką – może to za dużo powiedziane, ale ogólnie dużo śpiewam.
Z tego co się orientuję dysponuję głosem mezzosopran.
Pytanie brzmi, czy trudno się nagłaśnia tego typu wokale?
Bo za każdym razem, gdy przychodzi mi śpiewać jakiś „koncert” akustyk nie może mnie nagłośnić tak, aby zarówno „doły” było słychać jak i „góry”.
Może problem tkwi we mnie, w słabej technice, ale gdy śpiewam bez nagłośnienia to wydaje mi się, że te doły wybrzmiewają podobnie jak i góry.
Proszę o radę. ”
Cześć!
Pytanie jest bardzo ogólne, rozumiem że ciężko Ci zdefiniować jednoznacznie problem, jednak w takim wypadku nie mogę udzielić Ci konkretnej odpowiedzi, już tłumaczę dlaczego.
Przejechałem pewnie koło miliona kilometrów po drogach całej Europy, jednak ciągle zastanawiam się czy już jestem dobrym kierowcą, bo wczoraj pstryknął mnie fotoradar…..mam nadzieję, że rozumiesz moją dygresję.
Jeżeli chodzi o głos ludzki to jest to jeden z najtrudniejszych „instrumentów” do nagłośnienia.
Z jednej strony mamy do czynienia z warsztatem wokalisty, lepszym lub gorszym, z drugiej z pewnymi ograniczonymi możliwościami sprzętu, z trzeciej właściwości fizyczne aparatury nagłośnieniowej w zderzeniu z akustyką sali koncertowej i psychoakustyką słuchaczy……czyli tysiące zmiennych, które wpływają na to czy koncert będzie uznany za nagłośniony dobrze, czy źle.
Zacznijmy od początku.
Wokalista wydobywa dźwięk nie tylko z samego gardła i ust, ale trzeba tu rozpatrywać cały aparat : klatka piersiowa-gardło-maska rezonacyjna (podniebienie twarde, kości policzkowe, czoło).
Względy wykonawcze decydują jaką częścią aparatu wokalista będzie pracował w danym momencie i jaki ostatecznie otrzymamy dźwięk.
Jeżeli jest to ballada, zapewne użyje głównie aparatu piersiowo-gardłowego i nosa, żeby zaśpiewać ciepło i delikatnie.
Jeżeli będzie to symfoniczny metal, wtedy użyje głównie maski rezonacyjnej podniebienia i czoła, zbliżając się do idealnego klasycznego brzmienia, które znamy z opery, czyli pełny dźwięczny i donośny.
Wiele wariacji pośrednich można tu wymieniać, jednak znaczenia ma co dzieje się w brzmieniu różnych tych wariacji.
(To co piszę proszę nie czytać jako instruktaż naukowy, nie jestem wokalistą i może nieprecyzyjnie formułuję terminy i mieszam tu różne pojęcia, odsyłam do podręczników dla wokalistów, bo chodzi mi o zrozumienie zależności o bardziej wczucie się w problem, a nie precyzyjne i naukowe wyjaśnienie terminów…..)
Otóż w różnych wariantach zmieniają się proporcje pasm częstotliwości oraz faktura dźwięku, czyli udział harmonicznych.
Pomińmy w tym miejscu całe zagadnienie naukowe czym są harmoniczne i jak wpływają na dźwięk, bo poza naukowym bełkotem wnioski będą mało znaczące, gdyż…..
Największą rolę w brzmieniu instrumentu odgrywa charakterystyka częstotliwościowa, czyli nasycenie dźwięku określonymi częstotliwościami, a mówiąc jeszcze dosadniej – gitara basowa brzmi nisko i ciepło, a skrzypce jasno i ostro. Harmoniczne oczywiście również mają dość istotną rolę, ale skupmy się teraz na pasmach.
Gitara basowa zajmuje w większości środkowo-dolne oraz dolne częstotliwości, powiedzmy z przedziału 20-900 Hz, wszystko co powyżej ma jedynie wpływ na selektywność i atak dźwięku, ale nie na samą definicję tego instrumentu, natomiast w skrzypcach pasmo 20-200 Hz praktycznie niewiele ma znaczenia, daje jedynie ciepłe wypełnienie, wielokrotnie używałem filtra dolno zaporowego do wygospodarowania dolnych pasm dla wiolonczel i kontrabasów i praktycznie wycięcie dolnych częstotliwości nie miało znaczenia dla miksu (oczywiście w słuchaniu solo instrumentu słychać to podcięcie dołu, ale nie ma to znaczenia bezpośrednio dla samego dźwięku skrzypiec, nie zmienia jego charakteru, natomiast gmeranie w zakresie 2-5 kHz zrobi ze skrzypiec altówkę, co zasadniczo zmienia charakter instrumentu).
Wracamy do wokalu.
Świetnie pracę z mikrofonem i pracę z rejestrami i różnymi metodami wydobywania dźwięku przez wokalistę pokazuje Bob McFerrin.
Polecam prześledzenie wszystkich dostępnych filmików na YouTube, gdyż jest to kopalnia wiedzy nie tylko dla wokalistów, ale również dla realizatorów, bo wszyscy pracujemy na co dzień z artystami śpiewającymi.
Im wyżej śpiewa wokalista, tym mniejszy zakres dolnego rejestru ma znaczenie.
Im niższe wydobywa dźwięki, tym więcej dolnych częstotliwości bierze udział w ogólnym brzmieniu głosu.
Całe wyjaśnienie prowadzi do pewnej konkluzji, w związku z pytaniem naszej wokalistki.
Otóż, zależnie jakiej barwy i jakiego rejestru użyjesz, tak zmieni się zakres częstotliwości, które biorą udział w ogólnym dźwięku Twojego głosu w danej chwili.
Sprzęt nagłośnieniowy ma za zadanie uwydatnić Twój głos, wzmocnić go.
O ile Ty sama słyszysz się głównie „ze środka” gardła i głowy i tylko wspomagasz się uszami, o tyle w nagłośnieniu spotykasz się z dużo wyższymi poziomami dźwięku, więc więcej tego dźwięku zewnętrznego będzie docierało do Twojego mózgu niż tego ze środka i pojawia się zjawisko „wyobcowania” z tym co słyszysz……..zjawisko to jeszcze mocniej zachodzi w odsłuchach dousznych, ale to już osobny temat na osobny artykuł.
Podobnie jest z pianistą – on grając słyszy coś zupełnie innego niż ludzie na widowni. W wyniku wieloletniego treningu następuje takie swoiste rozdwojenie jaźni, bo z jednej strony pianista poszukuje dźwięku jaki słyszy na płytach CD i jako słuchacz w filharmonii, a z drugiej kiedy sam gra, wówczas ten dźwięk jest kompletnie inny, przy klawiaturze słyszy dużo ataku młotków i jasny klarowny rezonans struny, ale jego głowa przekłada to co słyszy na to co słyszał by, gdyby siedział na widowni, czyli ciemniejsze i mniej selektywne brzmienie.
Słowem, początkujący wokalista musi się przyzwyczaić do dźwięku na scenie, ponieważ to jest kompletnie inne brzmienie niż to co słyszy kiedy śpiewa w kuchni a capella, z tym co słyszy po nagraniu i zmiksowaniu w studio i z tym co słyszy z monitora czy systemu nagłośnieniowego, kiedy wykonuje utwór na żywo – to są zupełnie odmienne sytuacje dźwiękowe.
A teraz z polskiego na nasze 🙂
Jak stajesz przed mikrofonem, to dużo mocniej słychać wszelkie nierówności emisji głosu, ponieważ nagłośnienie wzmacnia X razy Twój głos.
Jeżeli błędy emisji „na sucho” w pokoju będą na poziomie 1-2 dB pomiędzy różnymi rejestrami, to nawet ich nie zauważysz.
Po wzmocnieniu natomiast otrzymasz różnicę powiedzmy 10 dB, co jest w rzeczywistości zmianą powalającą przy pierwszych starciach z mikrofonem na estradzie 🙂
Więc odpowiedź pierwsza – być może problem tkwi w Twoim warsztacie wokalnym i musisz nauczyć się operować aparatem „głos + mikrofon” , a nie jak było dawniej tylko głosem.
Sprawa druga.
Każdy mikrofon, każdy głośnik i każde pomieszczenie jest specyficznym przyrządem, w którym następują przeróżne zjawiska akustyczne.
Skracając cały wykład, który już częściowo poruszałem w poprzednich kilku artykułach – mikrofon dobiera się do danego głosu.
Nie istnieje mikrofon uniwersalny, dobry wszędzie i zawsze. Każdy mikrofon ma swoje specyficzne właściwości. Jedne brzmią jaśniej, inne ciemniej, niektóre z nich są bardziej czułe, inne znowu mniej czułe, występuje dodatkowo efekt zbliżeniowy…..
Odpowiedź druga – może źle dobrany mikrofon spowodował uwydatnienie u Ciebie jakichś określonych częstotliwości, stąd takie niezadowolenie z ostatecznego rezultatu.
Sprawa trzecia.
Miejsce w którym wykonujesz koncert jest największym wrogiem wszystkiego co dzieje się z muzyką.
Idealnym środowiskiem dla koncertu jest pustynia – kilometry otwartej przestrzeni, w której każdy wyemitowany dźwięk leci w siną dal i nigdy nie wraca.
Niestety nie miałem do czynienia z koncertem na pustyni, więc całą swoją przygodę koncertową muszę „walczyć” z akustyką wnętrz oraz miejsc w których się znalazłem, bo w przypadku dużych koncertów znaczenie ma nawet las odległy o kilka kilometrów od sceny, który powoduje falę zwrotną uderzeń stopy odbitej przez drzewa i opóźnionej o kilka sekund….
W przypadku pomieszczeń jest jeszcze gorzej, bo zmagamy się z przesunięciami fazowymi.
Dźwięk wyemitowany z głośnika odbija się od ścian, podłogi, sufitu i wraca na scenę opóźniony o kilka-kilkadziesiąt milisekund i to nakładanie się fal powoduje powstanie szkodliwego akustycznego filtra grzebieniowego.
Niektóre częstotliwości zostaną wzmocnione, inne zaś osłabione.
Więc konkluzja trzecia – pomieszczenie w którym śpiewasz jest problemem dla Ciebie, ponieważ uwydatnia niektóre rejestry, a inne tłumi i zamiast wyrównanego głosu masz losową układankę brzmieniową.
Sprawa czwarta.
Ludzie, z którymi pracujesz dużo mogą Cię nauczyć – Ci dobrzy pomogą się rozwinąć i zrozumieć jakie scena i nagłośnienie mają ograniczenia, natomiast Ci źli pomogą Ci zrozumieć, że nie w Tobie problem albo pomogą odkryć które z problemów generujesz Ty sama, a które oni 🙂
Czy zawsze, w każdych warunkach i z każdą firmą jest źle ?
Jeżeli tak, to jednak szukał bym problemu w sobie.
Wszystko zależy gdzie występujesz.
Jeżeli są to zawsze tej samej klasy imprezy np. zespół coverowy grający wesela i studniówki, wtedy rzeczywiście trafiasz na DJ-ów i różnej maści małe firemki, w których obsługa upaja się cyferkami z tabelek producenta przy zakupie sprzętu, a potem tymi samymi cyferkami argumentują jakość swojej obsługi, przerabiałem ten temat milion razy z moim małym, nieznanym zespołem.
Jeżeli jednak miałaś okazję zaśpiewać na dużej scenie w ramach „dni miast” w jakimś dużym mieście, gdzie spotkałaś się z zawodowymi realizatorami i technikami, którzy profesjonalnie podeszli do Twojego występu, a jednak ciągle było źle, wtedy chyba nie ma co szukać przyczyny w ludziach na zewnątrz i trzeba zastanowić się nad problemem w sobie.
Sprawa piąta.
Weź pod uwagę wszystkie powyższe warianty, bo może się okazać, że suma tych cząstkowych problemów powoduje piorunujący rezultat.
Moja rada na przyszłość.
Monitor odsłuchowy służy do wzmocnienia i dostarczenia do Twoich uszu tego, czego nie słyszysz.
Następnym razem zanim poprosisz o coś do monitora zastanów się czego rzeczywiście Ci potrzeba.
Bębny słyszysz za plecami wystarczająco głośno, więc może wcale ich nie potrzeba w monitorze….
Wokalista potrzebuje do wykonania swojej partii rytm i harmonię.
Doświadczeni wokaliści zazwyczaj poprzestają na miksie w formie: stopa + werbel + hi hat + piano+głos…….i potem ewentualnie lekkie dobarwienie gitarami i innymi rzeczami, ale tylko tak, żeby mieli pewność, że ich wokal w monitorze nie będzie zakłócany przez inne instrumenty i będą słyszalne rytm i harmonia.
Na zakończenie spróbuję podsumować i możliwe krótko odpowiedzieć na Twoje wątpliwości.
Nie ma znaczenia jakim głosem dysponujesz.
Mezzosopran nie różni się w sposobie nagłośnienia od altu czy basu – istotne jest trzymanie mikrofonu blisko ust i zachowanie tego dystansu przez cały koncert (czyli wszelkie kiwanie się czy oddalanie od mikrofonu powoduje dramatyczne zmiany w barwie i głośności wokalu w nagłośnieniu).
Jeżeli zawsze jest problem z Twoim głosem, a pracujesz w różnych salach, z różnymi firmami i różnymi realizatorami, to raczej problem jest po Twojej stronie.
Z mojego doświadczenia wokaliści mają największy problem z wyrównaniem rejestrów. Najmocniej uwydatnia się to na przejściu z głosu podstawowego do falsetu.
Mamy głos ciepły i silny, po czym nagle przechodząc na falset traci się siła dźwięku, barwa i dykcja siada, praktycznie nie słychać co wokalista śpiewa i nagle wraca na silny podstawowy głos.
Do chodzą jeszcze skoki mocy w różnych oktawach.
Przy niskiej partii prawie nie słychać śpiewu, bo głos się męczy, po czym w średnich rejestrach wokalista chce się pokazać i tłucze 10 razy głośniej niż wcześniej i nagle znika na falsecie…..taka sinusoida możliwości wokalnych.
Im bardziej profesjonalny wokalista, tym bardziej ta sinusoida jest przez niego kontrolowana.
Kompresor to takie urządzenie, które przytrzymuje fragmenty głośniejsze, a pozwala wybrzmieć bez zmiany cichszym. Zmniejsza zakres dynamiki piano vs forte.
Prawidłowość jest taka, że jak u wykształconego i doświadczonego wokalisty nie ma po co używać kompresora, bo wszystkie rejestry mają podobne natężenie, tak w mojej praktyce używałem już kompresora 8:1 na wokaliście, który z szeptu przechodził do krzyku i znowu znikał na falsecie.
8:1 oznacza miażdżenie głośnych fragmentów i doskonale pokazuje, że różnica między profesjonalistami, a amatorami głównie opiera się o wyrównanie emisji i świadomości tej emisji.
Swego czasu rozbawiła mnie jedna wokalistka eventowa, która poskarżyła się organizatorowi, że użyłem kompresora na jej wokalu, bo ona przecież jest PRO, nazwała to „zemstą akustyka”, a w rzeczywistości dziewczyna powinna pójść do szkoły nauczyć się poprawnie śpiewać zanim wyjdzie na scenę, bo bez kompresji 5:1 nie dało się nad tym śpiewem zapanować.
Po wszystkim, kiedy i tak zdecydowałem się używać kompresji wbrew jej oczekiwaniu, usłyszałem od organizatora, że niepotrzebnie się upierałem na próbie i zdenerwowałem artystkę, skoro koncert wyszedł bardzo dobrze 🙂
Czekał mnie 4-godzinny demontaż, uśmiechnąłem się pod nosem i zabrałem się za robotę, zamiast wyjaśniać, że nie jestem wielbłądem.
Ja w swojej pracy zwykle mam kontakt z niedoświadczonymi/niewykształconymi wokalistami i mogę w 100% potwierdzić to co napisał Łukasz. Często nawet wykształceni wokaliści którzy nigdy nie śpiewali z pomocą nagłośnienia mają gigantyczny problem z barwą swojego głosu, co oczywiście za każdym razem zwalają na ekipę nagłaśniającą.
Jako ciekawostkę mogę napisać że kiedyś przy realizacji monitorów „PRO” wokalista zarzucił mi że specjalnie użyłem lepszych kolumn na odsłuch ( zamiast Proel V12A użyłem RCF 712) przez co on za dobrze się słyszał i źle mu się śpiewało.
Jeszcze jedna rzecz, dużo wokalistów mówi że łatwiej im się śpiewa jeśli w monitorach dostają również pogłos, chociaż ja osobiście uważam że jest to maskowanie własnych braków w warsztacie wokalnym.