Kolejne świetne pytanie pod filmem na moim drugim kanale YT – „Pan Producent” i znowu tak rozpędziłem się z odpowiedzią w komentarzu, że pomyślałem, że jest to świetny temat na kolejny mini artykuł.
Zatem dziękuję Jackowi za inspirację i jedziemy z koksem.
Pytanie:
„Jak sobie radzisz z koniecznością szybkiego ogarnięcia miksera cyfrowego, który widzisz po raz pierwszy?”
Odpowiedź:
Wiesz….każdy chciałby być bohaterem, więc odpowiem, że nie mam z tym żadnego problemu 🙂
Oczywiście tak nie jest, prawda jest taka, że każdy realizator dźwięku, światła, wizji ma z tym problem.
Chciałbym żeby osoby początkujące i mniej zaawansowane wyraźnie to usłyszały – każdy z nas przeżywa stres, nawet ci mocno doświadczeni obawiają się czy poradzą sobie na sztuce z nowo poznanym sprzętem.
Widziałem to na sobie i na innych zaawansowany kolegach, nawet u moich mentorów realizacji dźwięku.
Idąc tak metafizycznie powiem to samo co przekazałem uczestnikom Małopolskich Warsztatów dla Akustyków (baj de łej..świetne warsztaty i warto pojechać jeżeli jeszcze nie byłeś).
Kluczem do ogarnięcia się jest TWORZENIE SYSTEMÓW.
Ugryźmy to od strony psychologicznej.
Proces uczenia się to proces tworzenia się nowych powiązań neuronów w mózgu.
Tworzą się nowe autostrady, po których przelatują impulsy elektryczne.
Ciało zaś korzysta z tych impulsów w sposób podświadomy lub świadomy.
Świadomie wykonujemy czynności, z którymi nie mamy biegłości, których się uczymy, albo jeszcze nie poznaliśmy bardzo dobrze.
Na nieświadomce robimy to, co jest nam dobrze znane, ruchy które wielokrotnie wykonywaliśmy.
Idealnie można tu przytoczyć przykład prowadzenia samochodu z manualną skrzynią biegów.
Jadąc na pierwszych jazdach mamy problem sprzęgło/gaz/hamulec/manetka biegów.
Ledwo ogarniamy te rzeczy, a już dochodzą kierunkowskazy, wycieraczki, ogrzewanie i nawiew, lusterka wsteczne i boczne.
Teraz wyjeżdżamy na miasto i mamy przejście dla pieszych, znaki drogowe istotne dla życia i zdrowia (np. Stop czy znak jak wygląda droga z pierwszeństwem), potem mamy uliczkę osiedlową i ciasno zaparkowane samochody, cofanie na lusterka itd….
Po 20 latach prowadzenia samochodów osobowych i dostawczych, rożnych marek i modeli nie mam dużego problemu, żeby w ciągu 1 minuty odpalić pojazd i ruszyć w trasę. Czasami gdzie przytnę krawężnik przedłużonym Sprinterem, ale ogólnie jadę i cofam bez problemu na lusterka.
Podobny przykład dorzucę ze strzelnicy.
Jestem zawodnikiem klubu strzeleckiego.
Pierwszy raz biorąc do ręki tak niebezpieczne narzędzie jakim jest broń palna, człowiek miał realny lęk, czy przypadkiem bezmyślnie nie zrobi krzywdy sobie lub innym.
Po 10 treningach posługiwałem się bronią bezpiecznie, bo już wiedziałem, że nie wolno trzymać palca na spuście, odruchowo prostowałem więc palec wskazujący wzdłuż zamka pistoletu, do momentu wymierzenia w cel – to jest najważniejsza zasada strzelectwa.
Wraz z pierwszymi treningami sekcji strzelectwa dynamicznego przyszły nowe elementy – dynamiczne dobywanie broni z kabury z załadowanym do komory pociskiem, potem jeszcze doszedł element używania bezpiecznika pistoletu, który odbezpiecza się kciukiem w momencie wyciągania z kabury pistoletu i kierowania broni w cel.
Jeżeli każesz początkującemu strzelcowi „na czas” oddać strzał do celu dobywając broń z kabury i równocześnie odblokowując kciukiem bezpiecznik….no masz 50% szans na przeżycie 🙂
Równocześnie zaawansowani strzelcy potrafią oddać taki strzał w czasie poniżej 1 sekundy!
I wracamy do psychologii.
Tylko czynności wielokrotnie przećwiczone, wgrane do mózgu za pomocą tzw. pamięci mięśniowej lub jakiejś formy schematu działania, stają się nieświadome i wykonujemy je odruchowo, szybko, sprawnie i dokładnie.
No ale co to ma do rzeczy w kontekście realizacji dźwięku ???
Bardzo dużo, już tłumaczę.
Tworzenie systemów pomaga nam odnaleźć się w nieznanej nam sytuacji.
Jeżeli wypracujemy (lub wymyślimy i w głowie zwizualizujemy) sobie systemy działania, będziemy mogli szybko i sprawnie ogarnąć nieznane miksery i inne urządzenia, bo ostatecznie podstawowe narzędzia typu EQ, kompresor czy bramka oraz efekty typu reverb i delay używamy ZAWSZE I WSZĘDZIE, w ten sam sposób i składają się z TYCH SAMYCH ELEMENTÓW sterujących.
Przykład moich systemów/procedur :
– stała lista funkcji, które przypisuję do przycisków tzw. „user defined keys” – dzięki temu na każdym mikserze na przycisku 1-4 mam grupy mutowania i wiem, że jak coś wywinę to w każdej chwili naciskam „user 4”, który jest dla mnie przyciskiem mutującym wszystkie wejścia NATYCHMIAST.
Tym samym stres spada o 50% – nie spalę głośników nikomu i mogę wtedy kolejno otwierać kanały szukając problemu (np. Sprzęgającego mikrofonu reżysera spektaklu odłożonego na głośnik frontfill – przykład z życia wzięty itd….)
– system szybkiego wysterowania kanału – zamiast na sucho kręcić gainem i potem powoli w stresie otwierać kanał, najpierw obserwuję wskaźnik peakmeter i otwieram fader do pozycji 0dBFS i następnie „dokręcam”gain zgodnie z potrzebą SPL.
To pozwala nie ogłuszyć wszystkich w momencie jakiegoś mechanicznego przypadkowego otwarcia kanału i odmutowanie nie grozi wysadzeniem membran głośników i bębenków widzom.
Wiem, że gain był ustawiony na początku do bezpiecznego poziomu SPL – kolejne 10% stresu spada z pleców.
– mówię do siebie „na głos” jak schozofrenik w trakcie patchowania, śledząc w myślach każde połączenie, np. : z wejścia IN1 procesora wysyłam dźwięk do wyjścia OUT1 po krosowerze, wyjścia OUT3 po krosowerze, a do wyjścia OUT5 i OUT7 wysyłam dźwięk fullrange.
Dzięki temu analizuję powoli skąd sygnał przychodzi, jak go obrabiam i dokąd wysyłam. Następnie weryfikuję poprawność procedury za pomocą wysłania szumu z miksera i odmutowuję poszczególne wejścia sprawdzając czy na właściwe przypisane wyjścia pojawia się sygnał i z jakimi poziomami, a na samym końcu dopiero odmutowuję każdą osobną drogę głośnikową, sprawdzając czy głośniki właściwie grają i reagują na zmiany w danym torze/wysyłce.
Jeżeli do subbasu wyślemy sygnał z drivera z dużym poziomem…nie ma problemu.
Jeżeli do wysokotonowca wyślemy sygnał fullrange z dużym poziomem, możemy zakończyć sztukę zanim się zaczęła.
Świadome mówienie i analizowanie drogi eliminuje 98% błędów w paczowaniu, pozostaje tylko te 2%, które trzeba bezpiecznie zdefiniować i usunąć.
– monitory z FOH-a w trybie PRE (żeby nie zmieniać poziomów w monitorach pod wpływem miksu FOH) oraz zdublowanie kanału wokalu, żeby móc dokonać innych obróbek EQ na FOH i MON.
– monitory jako stanowisko monitorowe są POST z otwartą do 0dBFS warstwą główną – żeby mieć szybką kontrolę GLOBALNĄ nad wysyłkami do monitorów.
W momencie nieprzywrócenia właściwego ustawienia PAD-a w di-box, mogę natychmiast jednym faderem ściszyć klawisz we wszystkich torach o 20dB, tym samym ratując zespół przed gwałtownym atakiem dźwięku.
Wydaje się banalny błąd, a jakże często popełniany przez techników, nawet tych doświadczonych.
Dzięki takim procedurom poruszam się bezpiecznie po polu minowym, co zdejmuje 60% stresu i pomaga na szybko wchłonąć i skonfigurować topologię miksera do moich „autostrad neuronowych”.
Jeżeli zatem przyjeżdżam z zespołem, czyli mam do dyspozycji asystenta firmy miejscowej, mam taką strategię po przyjeździe – oglądam uważnie mikser i staram się skupić maksymalnie na tym co widzę, żeby mózg zapamiętał układ gałek i przycisków.
Następnie wchodzę w menu i tak samo przeglądam wszystkie zakładki, usilnie starając się zapamiętać co w jakiej zakładce jest, żebym potem mniej więcej chociaż wiedział, że jakaś opcja jest dostępna.
Jak ogarnąłem kanał (jak użyć EQ, kompresor, bramkę), idę do efektów i insertuję Reverb i Delay wokalowe, szukam opcji TAP i wgrywam preset producenta typu hall, byle można było ruszyć z próbą.
Dalej sprawdzam czy wysyłki efektów są pod kontrolą i jak je kontrolować – bo czasami coś jest zawiłe i nieintuicyjne (np. w jednych mikserach wysyłamy do efektu za pomocą szyn AUX, a w innych mamy osobne szyny EFFECTS, tak samo jest z grupami mutowania i grupami VCA/DCA, w niektórych mikserach jest tak, a w innych srak 🙂
Kolejnym krokiem implementuję swoje konfiguracje systemowe – przycisk TAP, grupy mutowania, przywołanie widoku kanału głównego „tzw.home”, wywołanie interface efektu reverb, wywołanie interface efektu delay. Na koniec konfiguracja własnej warstwy faderów – żeby wygodnej się pracowało.
Jeżeli mam jeszcze czas – szukam zaawansowanych opcji do skutku, jeżeli nie mam, to pracuję z tymi podstawowymi narzędziami skonfigurowanymi wcześniej.
Ostatecznie umówmy się, do osiągnięcia dobrego rezultatu brzmieniowego potrzeba EQ i kompresorów, co otwiera nam się zaraz po włączeniu każdego miksera w trybie widoku kanału tzw. „channel view”.
Pomogą nam też bramki szumów, ale też da się bez nich nagłośnić bębny zmieniając profil z precyzyjnego na granie otwartym obrazem overheadów.
Dwa podstawowe narzędzia w każdym mikserze są na wierzchu, w widoku kanału, więc choćbym nie wiem jak nie znał miksera (np. jakiś Presonus), to na szybko ogarniam EQ i kompresory i wtedy jestem w domu, bo cała reszta to już dodatki, których nie musi być, ale warto je szukać.
Przykład z życia wzięty
Yamahę M7CL miałem kiedyś w paluszku, zrobiłem na nim kilkaset koncertów, robiliśmy konfiguracje z preampami ADAT po kartach, wyjściami w kwadrofonię itd…czyli bardziej zaawansowane rzeczy.
Od 5 lat jeżdżę głównie z zespołem i swoim mikserem.
Jadąc w czerwcu na sztukę w zastępstwie, dostałem Yamahę CL5.
Praktycznie identyczne miksery z M7CL, kilka dni wcześniej miałem też Yamaha QL z innym zespołem kiedy pojechałem na zastępstwo.
Wydawało mi się, że doskonale pamiętam deskę (ten silnik jest praktycznie identyczny z M7CL i QL), dzień wcześniej przeglądałem sobie manuala i filmiki ze szkolenia na YT, no i na miejscu okazało się, że mózg przyzwyczajony jest do własnych ruchów z mojego miksera, a zapomniał już interface Yamahy.
Plątałem się pół próby, pomógł mi dużo w szybkiej konfiguracji asystent firmy miejscowej, ale w końcu mózg po godzince zaskoczył na właściwe tory.
Przypominam sobie, że właśnie pracując w firmach nagłośnieniowych jakoś tak odruchowo mocno sprężałem się z montażem, po to, żeby mieć taką strategiczną godzinę na pracę „na sucho” na mikserze przed próbami, wtedy wszystkiego się uczyłem w locie i przyzwyczajałem mózg do sprawnego działania.
Wątek edukacyjny
Byłem świadkiem narodzin mikserów cyfrowych, jak zaczynałem robić festyny osiedlowe i szkolne, to Yamaha 01 Promix był pierwszym mikserem z jakim miałem styczność i mało kto w Polsce miał taki mikser.
W firmie nagłośnieniowej potem wpadłem na głęboką wodę na Yamaha 01v96 z preampami po ADAT, Yamaha 02,PM5D, potem LS9 i M7CL i w kolejnych firmach inne miksery typu Digidesign Profile, A&H czy Digico.
Zawsze albo przyjeżdżałem na magazyn dzień wcześniej, albo używałem oprogramowania standalone do nauki…ale nie czarujmy się, kilka fakapów zaliczyłem.
Pewnego dnia wysłałem efekt do efektu i prawie wysadziłem sprzężeniem głośniki.
Innym razem pomyliłem gałkę gain z gałką panoramy, które były koło siebie w LS9 i jeden kanał na minimum dałem, a drugi na maksimum…nie ma ludzi doskonałych, trzeba błędy i konsekwencje przyjąć na klatę i wypracowywać sobie systemy i procedury eliminacji tych błędów.
Najpopularniejsze przysłowie w świecie technologicznym brzmi :
„Ekspert to ktoś, kto popełnił wszystkie możliwe błędy” 🙂
W dzisiejszych czasach właściwie każdy mikser jest omówiony, opisany, jest dostępny manual i video instruktażowe na YT i jeszcze dodatkowe 10 filmów beta userów, którzy podpowiadają różne rozwiązania konfiguracyjne i dot. obsługi danego urządzenia.
Do tego większość mikserów ma oprogramowanie Standalone dostępne za free na stronie producenta, z którym można się zapoznać, poznając bardziej lub mniej filozofię pracy, a przede wszystkim nazewnictwo funkcji (Sends on Fader vs MIX, VCA vs DCA itd…).
Warto też korzystać z pomocy kolegów – czasami bywało tak, że miałem 3 tygodnie w trasie non stop i fizycznie nie byłem w stanie przepracować materiałów edukacyjnych, wtedy starałem się znaleźć kolegę, który doskonale zna dany mikser i poprosić go, żeby był dostępny pod telefonem dla mnie w dniu XY o godzinie XY.
Tak było z Piotrem ZIKE Zajkiewiczem, któremu znowu DZIĘKUJĘ!
W pewną niedzielę o 8 rano (godzinę przed rozpoczęciem prób) przez telefon pomagał mi konfigurować Allen & Heath – mikser który w firmie mieliśmy „na testy” i oczywiście dostałem go prosto na sztukę na zasadzie „jest doświadczonym realizatorem…to se poradzi” 🙂
Podsumowując 1 – jest to dobra lekcja pokory. „Wiem, że nic nie wiem” to już Sokrates mówił
Podsumowując 2 – dowiedz się zawsze jaki mikser będzie na koncercie i w domu przygotuj się do tego.
Podsumowując 3 – stwórz systemy/procedury pracy niezależne od miksera, tylko od Twojej filozofii realizacji
Podsumowując 4 – znajdź i utrzymuj dobre relacje z ludźmi z branży, dzięki czemu wiele razy pomożesz Ty i oni Tobie w sytuacji podbramkowej.
Podsumowując 5 – jeżeli ktoś wpuszcza Cię w minę i nie chce powiedzieć jaki mikser będzie na sztuce, nie współpracuj z takimi firmami/osobami, nic dobrego tam cię nie czeka. Każda firma szanująca ludzi pomaga im zrobić dobrze ich robotę.
P.S.
Jeżeli interesz się tematami realizacji dźwięku i techniki scenicznej, zachęcam Cię do nabycia mojego Praktycznego Kursu Realizacji Dźwięku w formie wykładów online, z nieograniczoną ilością odtworzeń, dostępem 24h/7dni/365 – oglądasz kiedy chcesz i jak chcesz.
Ponad 15 godzin wykładów, analiz i case study.
Jak mówi przysłowie „każda pliszka swój ogonek chwali” , ale serio, chciałbym mieć taki kurs kiedy zaczynałem swoją drogę z realizacją…zaoszczędził by mi wieeeeele stresu, siwych włosów, dziesiątki tysięcy złotych wydane na wieloletnią edukację i tysiące dupo-godzin przeszukiwania materiałów z wiedzą z różnych książek i tysięcy kilometrów przejechanych na szkolenia w róznych miastach, a nawet w innych krajach 🙂
Możesz to mieć za ułamek kwoty jaką sam wydałem na własną edukację.
Więcej szczegółów znajdziesz w linku poniżej :
https://lukaszsitek.pl/kursonline