Ciekawa dyskusja pojawiła się na jednym z form dla nagłośnieniowców.
Zespół muzyczny wrzucił ogłoszenie, że poszukują człowieka, który zajmie się nagłośnieniem ich zespołu.
W grę wchodzą wyjazdy do innych miast, obsługa techniki, czyli miksera cyfrowego sterowanego z tableta, opięcie zespołu i realizacja imprezy.
Technicznie zespół jest samodzielny, jednak potrzebują osoby, która zaopiekuje się techniką, żeby muzycy nie musieli myśleć o tym czy wszystko działa i mogli skupić się na graniu show.
Całość została opatrzona tytułem „praktyki”, czyli że zespół szuka praktykanta, a nie zawodowego realizatora i że proponują mu 200 zł wynagrodzenia.
Pod ogłoszeniem oczywiście posypał się hejt na członków zespołu, że za 200 zł to, parafrazując, szukają naiwniaka co im zrobi wszystko, a oni zarobią gruby hajs za swoje show.
No i tu pojawia się ogromny dylemat.
Z jednej strony stawka nie przystoi do dzisiejszych warunków płacowych.
W sezonie koncertowym 2023 roku stawki dla techników wahają się między 400-600 zł, a stawki realizacyjne zaczynają się od 800 zł.
Wszystko oczywiście zależne jest od rangi wydarzenia i od regionu kraju.
W Warszawie będzie to nawet więcej niż powyższe kwoty, w Rzeszowie czy Lublinie będzie może mniej…nie zbieram statystyk wynagrodzeń kolegów z branży, więc to jest mój szacunek wyssany z palca, ale raczej dość prawdopodobny.
W tym przypadku stawka 200 zł za wyjazd i powiedzmy dobrę spędzoną w pracy rzeczywiście wydaje się być zapłatą wołającą o pomstę do nieba, gdyby…
Gdyby nie fakt, że jest wyraźnie na pisane, że jest to stawka za PRAKTYKĘ w samodzielnym technicznie zespole.
Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że za szkoły, studia czy kursy zawodowe trzeba słono płacić, często dobre kursy kosztują grubo powyżej 1000 zł, koszty studiów idą w dziesiątki tysięcy, a zagraniczne wojaże po najlepszych kursach potrafią wynieść z hotelami i przelotami czasem nawet 8-10 tyś zł, wtedy zaczynamy patrzeć dość przychylnie na ową możliwość praktykowania i jeszcze ktoś nam będzie płacił za poświęcony czas, a na eventach mamy najczęściej otwarty catering, więc i wyżywienie będzie za free.
Przechodzimy zatem do sedna problemu.
Czym jest praca, a czym są praktyki ?
W moim rozumieniu, praca jest wtedy, gdy pracodawca ma konkretne rzeczy do wykonania, mówi co ma być zrobione i ja to robię i oddaję mu rezultat, z który on płaci.
Praktyki zaś są formą pomocy w monotonnych mozolnych czynnościach, bez których dany proces nie zostanie zrealizowany, ale nie musi wykonywać ich osoba wykwalifikowana.
Wtedy praktykant ucząc się procesu od podstaw (od wtyczki i kabelka) wykonuje albo za darmo albo za niewielkie wynagrodzenie dane czynności, przygotowując niejako stanowisko pracy/wydarzenie do zrealizowania przez specjalisty, a największą wartość dla niego jest to, że może potem specjaliście patrzeć na ręce i oczywiście uczyć się określonych zabiegów, a na koniec jeszcze wypytać i skonsultować proces którego był naocznym świadkiem.
W takim układzie specjalista „w białych rękawiczkach” wykonuje istotną pracę wymagającą zaawansowanego know-how, a praktykant wykonuje mało atrakcyjne monotonne przygotowania i otrzymuje wartość w postaci nabywanej wiedzy i umiejętności.
Tak wygląda w mojej ocenie zdrowy układ praktykant-mistrz-pracodawca.
Wszyscy są zadowoleni, każdy otrzymał wartość i odniósł korzyść.
Kwestia stawek jest sprawą płynną.
O ile praktyki dla mnie mogą być darmowe, ewentualnie zwrot kosztów dojazdu do firmy i wyżywienie dla praktykanta będzie zapewnione, o tyle ewentualna płaca za praktyki już jest sprawą otwartą pomiędzy stronami.
Jeżeli miałbym swoją firmę nagłośnieniową (której nie mam, dla jasności) i przyszedł by do mnie człowiek, który nie odróżnia XLR-a od Jacka i nadto na montażach co chwilę scrollował by telefon i z kimś gadał…wartość jego pracy i braku zaangazowania dla mnie była by bliska zero. Czemu zatem mam takiej osobie płacić za cokolwiek, wręcz szkoda miejsca w samochodzie i opłat za hotel dla takiego kogoś.
Jeżeli natomiast miałbym człowieka, który jest proaktywny, pyta co gdzie podłączyć, dlaczego tak i tak…wtedy nie miał bym absolutnie żadnego problemu, żeby takiemu człowiekowi płacić za praktyki.
Mając świadomość, że po jednokrotnym wytłumaczeniu takiemu człowiekowi określoną czynność, mam ze sztuki na sztukę coraz bardziej ogarniętego praktykanta-technika, jego wartość wkładana do mojej firmy rosła by z każdym wydarzeniem.
Skoro wnosił by wartość do mojej firmy (której nie mam przypominam), należy mu się zapłata, bo realnie odciąża mnie i moich pracowników od nudnych czynności takich jak rozwijanie kabli czy porządkowanie sceny po każdym artyście.
Wzrasta wtedy nasza wydajność jako całego zespołu, mamy choćby 10% wygospodarowanego czasu na odpoczynek, toaletę czy choćby spokojne napicie się kawy.
Firmy nie mam, więc była to opowieść hipotetyczna, ale myślę że absolutnie zasadna.
Wracamy do wspomnianego posta na forum, który wywołał taką nerwową reakcję kolegów techników i realizatorów dźwięku.
Czy w zespole, który ten praktykant ma obsłużyć jest osoba typu „mistrz”, od której ten praktykant będzie mógł uczyć się dobrej praktyki realizacyjnej ?
Być może jeden z członków zespołu jest realizatorem, znam kilka przypadków, że po latach spędzonych za konsoletą realizator chwycił za instrument, poczuł w sobie dawną pasję do muzyki i w tej chwili jest czynnym muzykiem.
Znam przypadek, że realizator pracujący niegdyś z topowymi gwiazdami, w tej chwili jest muzykiem u tych topowych gwiazd.
To oznacza, że są przecież ludzie, którzy potrafią opanować w stopniu mistrzowskim zarówno tematy realizacyjne jak i muzyczne.
Jeżeli któryś z muzyków rzeczywiście będzie sprawował rolę mistrza dla naszego praktykanta, nie widzę problemu w tym ogłoszeniu.
Sam wielokrotnie praktykowałem „za darmo” z kolegami z zespołów muzycznych, robiąc swoje pierwsze realizacje za obiad i transport do miejsca koncertu.
Uważam, że dzięki temu jestem tu, gdzie jestem.
Mistrzami byli dla mnie starsi koledzy – realizatorzy i technicy z firm nagłośnieniowych na festynach gdzie graliśmy.
Kiedyś ludzie byli bardzo życzliwi i otwarci i chętnie dzielili się wiedzą z takimi młokosami jakim byłem wtedy.
To oni nauczyli mnie jak ustawiać bramkę na tomach, jak lepiej podequalizować wokal, albo jak zadbać, żeby stopa z basem się nie zjadały energetycznie.
Dziś każdy z nas wszedł na drogę ochrony własnego magicznego „know-how”.
Nikt nie chce zdradzać swoich patentów, uważa je za kluczowe w swoich realizacjach.
Dla ludzi zaczynających zatem w branży jest to sytuacja nieco pod górkę, bo gdzie w takim razie mają nauczyć się i wypraktykować to czego się nauczyli ?
No właśnie…może takie praktyki jak zaproponowane w ogłoszeniu?
Wszystko oczywiście pod warunkiem, powtarzam, że znajdzie się jakiś „mistrz”, który praktykantowi będzie pokazywał co ma zrobić i w jaki sposób, a praktytant na sztuce ma po prostu odpowiednio otwierać heble i sprawić, żeby wszystko było koncertowo przeprowadzone.
Jeżeli natomiast zespół poszukuje kogoś, kto ogarnie im technikę, bo zainwestowali w sprzęt na podstawie oczekiwań poprzedniego realizatora, który już nie chce pracować za 200 zł i zespół został ze sprzętem i zerową umiejętnością jego obsługi i realizacji dźwięku…wtedy taki układ jest ZŁY Z KAŻDEJ STRONY.
Jeżeli zgodzi się osoba z doświadczeniem pracować za 200 zł – jest pajacem, który zaniża stawki w branży. Osoba taka jest godna wygwizdania, ponieważ nie jest to stawka, którą jakkolwiek można rynkowo uzasadnić…po prostu za te pieniądze żaden realizator z umiejętnościami nie powinien dotykać gałek czy kabli.
Jeżeli natomiast pojedzie na realizację osoba niedoświadczona, sprawa jest jeszcze gorsza
Nie dość, że nic dobrego nie zrobi, to jeszcze nauczy się różnych dziwacznych „mambo-dżambo”, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością realizacyjną.
Ile to razy na szkoleniach w domach kultury słyszałem, że z jednego miksera front i moniotor lepiej robić AUX POST, bo wtedy pod jednym heblem ma się wokal i na froncie i na scenie, że wtedy pełna kontrola….kontrola nad czym dokładnie pytam ?
Głupie to stwierdzenie jak but, ale ktoś sobie coś takiego wypraktykował samodzielnie…i wiele innych takich poronionych pomysłów realizacyjnych słyszałem, szkoda bajtów na blogu żeby to wypisywać.
Dla osób początkujących wyjaśnię tylko, że realizując front i monitor z jednego miksera, AUXy monitorowe powinny być przełączone PRE, chyba że jest jakaś inna wyjątkowo ważna potrzeba.
Robi się je PRE po to właśnie, żebyśmy mogli sobie na froncie dowolnie regulować głośnościami wokali i instrumentów BEZ WPŁYWANIA na miks artystów.
Inaczej albo ciągle będziemy rozwalali w monitorach miks artyście, albo chcąc mieć stały miks zacementujemy heble i nie będziemy mogli dokonywać jakichkolwiek korekt na froncie, bo w monitorach ciągle będzie się zmieniało, cokolwiek ruszymy czy to gain czy fader głośności.
Nie da się tak pracować. KROPKA.
Więc jeżeli rzeczony praktykant ma za 200 zł próbować czegoś sam się nauczyć, skazany jest najprawdopodobniej na porażkę, nawet jeżeli jest tam w mikserze wgrana już scena…której i tak nie zrozumie po co to i jak to.
Wypraktykuje swoje brednie, które spowodują że zablokuje sobie ścieżkę do fajnej świadomej kariery w świecie muzycznym.
Bardzo prawdopodobne, że nigdy nie będzie w stanie odkręcić swoich wadliwych przyzwyczajeń, ba, nie będzie nawet dopuszczał, że coś można robić inaczej.
Nauczy swój mózg uzyskiwania wadliwych rezultatów brzmieniowych i uzna je za całkowicie akceptowalne, a wszystko inne będzie mu brzmiało dziwnie.
Serio tak się dzieje.
Na warsztaty w domach kultury przywożę zwykle ślady zespołów, z którymi pracuję na co dzień, żeby kursanci mogli pokręcić sobie porządny zespół i skonfrontować swoje umiejętności gdyby pojechali z topowym artystą na sztukę.
Zdarzyło mi się kilka razy, że zamiast zacząć od zera swój miks, ktoś „po swojemu” poprawiał mój miks prezentacyjny.
Gdyby wniosło to coś lepszego, oczywiście natychmiast wypytał bym dlaczego tak zrobił. 10/10 przynosiło to żenujące rezultaty brzmieniowe, a osoba zapytana dlaczego taki ruch zrobił, odpowiada, że tak lepiej się to klei…
No cóż, każdy ma swoją estetykę.
Ostatecznie to nasi klienci mówią o tym jak dobrzy jesteśmy w swoim fachu
Nie chodzi mi tu o przechwałki z kim to ja nie pracuję, a już na pewno nie twierdzę, że ja robię najlepsze miksy w Polsce i na świecie, są koledzy od których dzieli mnie ciągle duża przepaść jakościowa tego co robię i staram się na każdym jobie czegoś nauczyć robiąc na drugi dzień „rachunek sumienia” i próbując dojść do tego dlaczego coś nie brzmiało jak chciałem.
Chodzi jednak o to, że nasze błędy poznawcze wpływają na to jak widzimy (i słyszymy) świat.
Paranoik wszędzie będzie widział zagrożenie, a osoba medytująca będzie patrzyła na świat pełen harmonii i piękna.
Pszczoła wszędzie widzi kwiatki, mucha wszędzie widzi gówno.
Realizator pracujący z najlepszymi muzykami będzie próbował przekazać za pomocą aparatury piękno i energię płynącą z muzyki, podczas gdy samouk nagłośnieniowy będzie walczył z EQ, żeby mu się to „pokleiło”…kompletnie inne levele pracy i kompletnie inny efekt końcowy.
Podsumowując.
Jeżeli jesteś osobą rozpoczynającą pracę w branży realizacyjnej, masz do dyspozycji wiedzę w postaci książek, kursów i praktyki w najlepszych możliwych firmach nagłośnieniowych do których możesz dojechać.
Wybierz najlepszą firmę…serio, będzie to ogromna trampolina w Twojej karierze.
Jeżeli już masz wiedzę i nie masz gdzie praktykować, być może to już czas, żeby pójść na głęboką wodę i z takim zespołem uda Ci się rozwinąć umiejętności.
Natomiast bardzo skrupulatnie rozliczaj swoje dokonania i wyciągaj wnioski z popełnionych błędów (np. dlaczego sprzęgał wokal na koncercie) i szukaj wyjaśnienia wątpliwości i lepszych metod pracy, jak na następnym jobie zrobić lepiej, żeby usunąć problem i móc skupić się na muzyce, a nie na walce z techniką i zabiegami realizacyjnymi.
Jeżeli jednak jesteś samodzielnym realizatorem z doświadczeniem, pracujesz gdzieś na etacie i chcesz se pojeździć w weekendy…to wiedz że robisz krecią przysługę branży muzycznej.
Za 200 zl nie powinieneś nawet dotykać kabla.
Każdą sztuką wykonaną za te pieniądze plujesz nam w twarz – osobom zajmującym się tym zawodowo i starającym się utrzymać nasze rodziny.
Nie mogę mówić ci co masz robić, nie mogę zmuszać do konkretnych zachowań, jesteś człowiekiem wolnym. Wiedz jednak, że każdy z nas „zawodowców” będzie miał najgorsze zdanie o tobie…co niniejszym jest wyrażane w komentarzach pod każdym takim wpisem/ogłoszeniem, które pojawi się co jakiś czas na forach realizacyjnych.